Para Karol Szczepanik/Marcin Kapuśniak w turnieju głównym zagrała jako “lucky loosers” i zajęła 9. miejsce. W swoim ostatnim meczu z Zięba/Białecki walczyła jednak do ostatniej piłki, a sety zamykała gra na przewagi. (fot. Dawid Gadula)
W Białymstoku uplasowaliście się z Marcinem Kapuśniakiem w przedziale miejsc. 9-12. Patrząc na przebieg meczu z duetem Zięba/Białecki czujecie niedosyt?
Karol Szczepanik: Ja tylko przypomnę, że kwalifikacje zakończyliśmy na 17. miejscu i do turnieju dostaliśmy się tylko i wyłącznie dzięki „zwycięstwu” w losowaniu i otrzymaniu miejsca w głównej drabince, jako Lucky Loosers. Bardzo cieszymy się, że tu jesteśmy i z Marcinem tworzymy bardzo ciekawy team. Uważam, że będziemy grać coraz lepiej. Tym bardziej, że do tej pory rozegraliśmy razem bodajże 10 setów. Będziemy pukać do miejsc w top 6 i to jest nasz cel na najbliższy czas.
Karol Szczepanik jest osobą, która może zagrać z niemal każdym zawodnikiem i do każdego teamu zawsze wniesie coś pozytywnego.
Ja powiem nieco inaczej. Po prostu mam spore szczęście do partnerów, z którymi miałem okazję grać w siatkówkę plażową. Do tej pory jestem bardzo “wierny. Z tego, co pamiętam miałem czterech partnerów i z każdego z nich byłem mega zadowolony. Poza tym w zespole musi być tzw. team spirit. Z jednej strony musicie prezentować odpowiednie umiejętności, by osiągać jak najwyższe cele, ale z drugiej potrzeba też chemii i tego, by zawodnicy dogadywali się także w kwestiach pozasportowych.
Doświadczenie i umiejętność odnalezienia się w nawet najtrudniejszych sytuacjach jest bardzo ważna. Ty masz to doświadczenie, jak mało kto i to chyba procentuje?
Z tego co mi ostatnio wyliczył sędzia Henryk Darocha, to jest mój 21. sezon w tourze. Mimo że mam 41 lat na karku, to cały czas są siły na to, by rywalizować z młodszymi i co istotniejsze dla mnie, to nie odstawać od nich poziomem. Poza tym “szacunek na dzielni jest”, bo młodzi jeszcze czasami mówią do mnie dzień dobry (śmiech).
Trzeba też powiedzieć, że kibice mogą być zadowoleni z poziomu prezentowanego przez poszczególne drużyny…
Tak, to prawda. Jako ciekawostkę można dodać fakt, że z ośmiu najwyżej rozstawionych w eliminacjach par, jeżeli mnie pamięć nie myli, do głównej drabinki weszły dwie z nich. Młodość coraz wyraźniej puka do bram siatkówki plażowej, a my z Podkarpacia mamy bardzo dobrą parę Maciej Opiela/Daniel Popiela, która moim skromnym zdaniem w niedługim czasie osiągnie bardzo dobre rezultaty.
Białystok już 10. raz z rzędu gości Plażę Open. Jak patrzę co tutaj dzieje się na przestrzeni lat, to zaryzykuje stwierdzenie, że Białystok zakochał się w siatkówce plażowej już na dobre.
Tak i to tym bardziej cieszy, gdyż wiemy, jak duże w ostatnim czasie spotkały was problemy. Gratulacje dla oficjeli z Białegostoku, że podjęli się pomocy i razem z wami zechcieli zorganizować ten wspaniały turniej. Zawsze mam świetne wspomnienia związane z tym miastem. Zwiedziłem zarówno rynek, jak i poznałem jezioro. Jest tu, co robić. Teraz stoimy kamperem przy samym jeziorku. Wstajemy rano, oglądamy mecze i pijemy kawkę, robimy to, co kochamy. I powiedz proszę, czego chcieć więcej?
Plaża Open to 15 lat historii. Jakie masz wspomnienia związane z tym cyklem?
To się nie może skończyć! Jesteście razem z nami 15 lat i pamiętam, jakie były początki. Kiedyś to ktoś przyjeżdżał z krajowego tour’u, zobaczyć jak to w Plaży Open wygląda. Później to Plaża Open tworzyła ten tour. Mam nadzieję, że uda się uregulować sprawy. Ważne jest to, by zainteresowany osoby i firmy zobaczyły, jak to wszystko wygląda od środka. Bo zobaczyć w telewizji – to jedno, ale drugie to być świadkiem tego wszystkiego. Plaża Open to nie tylko siatkówka plażowa, ale całe fantastyczne wydarzenie, w którym udział biorą całe rodziny.
Sam wielokrotnie byłeś z rodziną na Plaży Open i to wy jesteście najlepszym świadectwem tego, o czym powiedziałeś…
Doskonale pamiętam sezon, gdy moja żona była w ciąży z drugim dzieckiem i na Plażę Open jeździłem z synem, który wtedy miał półtora roku. Co ciekawe zawsze był chętny ktoś, kto pomógł w opiece nad młodym. To jest coś pięknego, jak wielką sportową rodzinę razem tworzymy. Wiem jedno, to nie może zostać zaprzepaszczone!
Na koniec chciałbym zapytać, co chciałbyś przekazać Marcinowi Strządale, głównemu dyrektorowi naszego projektu. Marcin jest osobą skromną, która często w swoich działaniach lubi ciszę…
Jeżeli on lubi ciszę, to my musimy zrobić hałas, żeby o tym, co się teraz dzieje było głośno. Pokazujmy siatkówkę plażową, pokazujmy, co tu się dzieje… a ja chciałbym powiedzieć: Nie daj się stary! Mam nadzieję i głęboko w to wierzę, że zobaczymy się nie tylko w tym roku, ale i przyszłym!