W jednym z sobotnich meczów turnieju Beach Pro Tour w Białymstoku zmierzyły się dwie polskie pary, a mianowicie Gruszczyńska/Wachowicz i Kociołek/Łodej. W spotkaniu triumfował pierwszy z wymienionych duetów. – Warto przy takich meczach pamiętać, żeby skupić się na swojej stronie, a nie myśleć, co tu one będą grały, bo nasza strona jest ważniejsza – powiedziała po tej rywalizacji Aleksandra Wachowicz.
Wygrałyście spotkanie z Kasią Kociołek i Martą Łodej. Mam wrażenie, że to był mecz na naprawdę wysokim poziomie, ale to wy byłyście cały czas na „piątym biegu”.
Jagoda Gruszczyńska: – To prawda. Od początku byłyśmy na piątym biegu. Dziewczyny nie miały też porannego spotkania, więc na pewno były w innej sytuacji. My byłyśmy bardziej w ciągu. Trzeba też przyznać, że dobrze się z nimi znamy i te mecze zawsze inaczej wyglądają. Pewnie było widać, ile było takich obron, których normalnie nie ma. Wbiegamy sobie wcześniej– ja Kasi, Kasia mi. Także już się tam denerwowałam na boisku, ale wiem, że Kasia też trochę i o tyle mi było lepiej. Myślę też, że nam pomogła ta poranna wygrana. Trochę nas to podniosło na duchu i byłyśmy nakręcone bardzo pozytywnie na ten mecz. Wiedziałyśmy, że chcemy dać z siebie wszystko.
Ola, znacie się jak „łyse konie”. Czy taki mecz rozgrywa się jeszcze trudniej?
Aleksandra Wachowicz: – Tak, zdecydowanie. Dochodzi jeszcze to, że w przeszłości grałyśmy ze sobą wiele razy i naprawdę te emocje dodatkowo dają się we znaki. Czasem próbujemy się wycwanić, za dużo myślimy. Warto przy takich meczach pamiętać, żeby skupić się na swojej stronie, a nie myśleć, co tu one będą grały, bo nasza strona jest ważniejsza.
Ola, w niedzielę kolejne starcie. Czy celem na razie jest półfinał?
– Tak, najpierw półfinał. Zobaczymy, z kim zagramy. Przygotujemy się, wypoczniemy i ruszymy z dobrym nastawieniem.