Tomasz Jaroszczak: Bez Plaży Open plażówki w Polsce nie będzie

Tomasz Jaroszczak wraz z Jarosławem Lechem rozpoczęli turniej główny Plaży Open Białystok 2024 jako turniejowa „jedynka”. Swoje zmagania rozpoczęli wcześnie rano i jak najlepiej chcieli wykorzystać swoje ogromne doświadczenie. Z dwóch pierwszych spotkań wyszli zwycięsko. W trzecim meczu lepsza okazała się dwójka Maziarek/Warzocha. Nie jest to jednak dla nich koniec zawodów. W niedzielnych repasażach powalczą o półfinał.

Piotr Bąk: Czasami faworytom, szczególnie na początku turnieju, jest ciężko. Wy tymi faworytami jesteście, ale dwa mecze były rozegrane całkowicie pod wasze dyktando i i pod kontrolą.

Tomasz Jaroszczak: Dokładnie tak jak mówisz. Z tą „jedynką” nie gra się wcale tak łatwo. Pierwszy mecz jest grany o 9:00 rano. W tym spotkaniu było to doskonale widać. Było trochę nerwów, gra była szarpana, ale finalnie nasze doświadczenie wzięło górę w końcówkach.

Chciałem zapytać o przygotowania do sezonu plażowego. Ty jesteś cały czas w cugu, ruszasz się, cały czas coś robisz. Jak to u was wygląda?

My z Jarkiem już od kilku lat nie gramy w hali, zajmujemy się tylko siatkówką plażową. Zazwyczaj po miesiącu, maksymalnie dwóch wolego wchodzimy w mocniejszą siłownię. Od nowego roku czy też od stycznia, zazwyczaj rozpoczynamy treningi na piasku w Spale, czy w innych miejscach. W tym roku byliśmy kilka razy na obozach w Spale. Później mieliśmy też jeden obóz zagraniczny i przygotowania na miejscu w Polsce, gdy jest już cieplej.

Ten piasek białostocki jest piaskiem skocznym. Tutaj ludzie ze sprężynami w nogach, jak ty, lubią latać w obronie i iść do ataku. Jak biega się na tym piasku?

Lubię takie piaski, które są bardziej skoczne. Mieliśmy fantastyczne występy na takich piaskach. Faktycznie mając 180 cm wzrostu, jeśli te cztery, pięć centymetrów wyżej można skoczyć, to otwiera się więcej kątów w zagraniach, szczególnie w piłkach od siatki. Dodatkowo nasz drugi atut, czyli wysoki blok mojego wspaniałego partnera, jest jeszcze groźniejszy.

Patrzyłem sobie na listę zawodników. W tym samym czasie w Krakowie jest World Tour, ale tak naprawdę tylko dwie główne pary, czyli Brożyniak/Janiak i Kruk/Korycki pojechali tam. Tutaj również jest dużo jakości na boisku…

Dokładnie. Jest klika par, które nie grały w poprzednich turniejach, chociażby Mikołaj Miszczuk, który wrócił. Wbrew pozorom ten turniej nie jest łatwym zadaniem. Oczywiście przyjechaliśmy tutaj po to, żeby ten turniej wygrać.

Plaża Open to jest 15 lat historii. Kawał czasu cyklu, który jest teraz na sporym zakręcie. Jak wy, jako zawodnicy, odbieraliście z boku te informacje?

Na pewno z dużym żalem patrzyliśmy na te informacje o wycofaniu się sponsora. Plaża Open, jakby nie patrzeć, wykreowała siatkówkę plażową w Polsce. O tym wiemy wszyscy i myślę, że nie musimy tego powtarzać. Ja osobiście trzymam kciuki, żeby to się rozwijało. Jako założyciel Beach Volley Academy też spróbujemy może dołożyć w jakiś sposób swoją cegiełkę do tego, żeby plażówka i Plaża Open się rozwijała. Bez Plaży Open plażówki w Polsce nie będzie.

Powiedziałeś o Beach Volley Academy. Projekcie, który szkoli młodych ludzi, siatkarzy i siatkarki plażowych, którzy będą kiedyś stanowić o sile tego sportu. Jakie jest teraz twoje zdanie na temat tego, co robicie?

Widać pierwsze efekty naszej 6-letniej pracy. W turnieju R-3 był Mikołaj Kaczmarek, który jest naszym wychowankiem i występował z Michałem Witkosiem. Niestety, nie zagrali przez kontuzję Michała, która przydarzyła się na treningu. Pojawia się coraz więcej par, które wprowadzamy do prawdziwej siatkówki, a biorąc pod uwagę liczbę par juniorskich, to ja nie widzę innej drogi niż wprowadzanie kolejnych nazwisk.

Chciałbym dowiedzieć się jeszcze co ze zdrowiem? Czy wszystko u was jest w porządku?

Tak, wszystko jest w porządku. Oboje z Jarkiem mamy taką etykę życia, pracy i wielu innych płaszczyznach, że od wielu lat prowadzimy się dobrze, zdrowo i sportowo. To przynosi efekty długowieczności (śmiech). Widać to szczególnie u Jarka, który kończy w tym roku 40 lat, a to jak chłop wygląda, atakuje i co robi na boisku, to jest kosmos.

Na koniec może kilka słów do kogoś, kogo chciałbyś pozdrowić i podziękować. To twoja chwila.

Na pewno mojej narzeczonej Julii za wsparcie w momentach, gdy pracuje po 15 godzin na dobę, szczególnie w kwietniu i maju, gdy rusza sezon plażowy. To jest dla mnie duże wsparcie.